Po wojnie

Poprzedni rozdział: 1939-1947

20 listopada 1947 roku Władysław Steblik, ze względu na stan zdrowia został zdemobilizowany.

Przed opuszczeniem Niemiec Zachodnich, jeden z egzemplarzy maszynopisu swej pracy, przekazał Instytutowi Historycznemu w Londynie. W roku 1949, drukania „La Colonne” w Brukseli, wydrukowała na zlecenie Wojskowego Instytutu Historycznego w Londynie, pierwsze wydanie jego dzieła w objętości 454 stron druku i 24 szkiców pt. „Zarys działań wojennych Armii «Kraków» w kampanii wrześniowej 1939 r”.

Jeszcze podczas kampanii wrześniowej, Abwera przejęła z fortu przy ul. Zakroczymskiej w Warszawie, gdzie mieściła się składnica Archiwum Wojskowego, polskie archiwa II Oddziału Sztabu Głównego, II RP. Od początku rozpoczęła rozpracowanie agentów i etatowych pracowników wywiadu i kontrwywiadu. Stworzono wtedy kartoteko-fototekę, żołnierzy tajnego frontu. Po 1945 roku akta te przejęło NKWD i przekazało Polskiemu UBP . Na bazie tych dokumentów UBP podjęło operację „Targowica”.

W świadomości „oficerów” UBP, czego wyraz dał NKWD-zista i UB-ek płk Stefan Antosiewicz, w dokumencie „APARAT BEZPIECZEŃSTWA I WYWIADU POLSKI PRZEDWRZEŚNIOWEJ”. Antosiewicz poucza UBków, że: „Oddział II-gi od samego początku swego istnienia ukształtował się jako instrument walki ze Związkiem Radzieckim oraz ruchami rewolucyjnymi wewnątrz kraju”.

UB-cy uzbrojeni w taką „wiedzę” oraz w opracowany poniemiecki dokument, wielokrotnie nachodzili Władysława Steblika w domu jego brata Franciszka, gdzie mieszkał i poddawali go przesłuchaniom.

Towarzysze broni, którzy pozostali na zachodzie, po ukazaniu się w Londynie 1949 roku, jego opracowania o armii KRAKÓW, przysłali mu do kraju egzemplarze autorskie. Oczywiście, nie obyło się bez wizyty UB-eków i przesłuchaniu.
W tym czasie praktycznie nie miał środków do życia. Jedynym sposobem na ich zdobycie, była sprzedaż ocalałych osobistych pamiątek. Ojczyzna, za którą walczył i dla której pracował nie uznała za stosowne zagwarantować mu środków do życia.

Dochodzenia UB ustały po śmierci Stalina i związanej z nią tzw. „odwilży gomułkowskiej”. Otrzymał wtedy niewielką kombatancką rentę. Wtedy to też, odwiedzili go przedstawiciele Ministerstwa Obrony Narodowej. Między innymi były towarzysz broni, oficer sztabu armii Kraków gen. Józef Kuropieska, płk Konrad Bugajak i ppłk Marian Krwawicz.
Zwrócili się do niego z prośbą o zgodę na wznowienie wydania monografii Armii Kraków w wydawnictwie MON. Zgodę swą wyraził, ale pod warunkiem, że dokona uzupełnienia i poprawi zauważone błędy w wydania londyńskiego. Wynikiem tego było nawiązanie żywej korespondencji z towarzyszami broni, w celu zebrania jak najbardziej szczegółowej i obiektywnej prawdy na temat działań bojowych Armii Kraków podczas kampanii wrześniowej. Pomimo bardzo dużego stopnia inwalidztwa, narzucił sobie ogromną dyscyplinę pracy. Ukończył monografię swej Armii i złożył do druku w Wydawnictwie Ministerstwa Obrony Narodowej. Jego dzieło o Armii Kraków było jednym z pierwszych tego rodzaju, zostało uznane jako wzór dla innych historyków wojskowości. W ukończeniu monografii, ze względu na zły stan zdrowia, nieocenioną pomocą, była opieka żony Franciszka, Janiny Steblik a później również ich córek.

Pomimo złego stanu zdrowia udzielał się w ZBOWiD, w Komisji Odznaczeniowej Zarządu Głównego, kierując akcją odznaczeniową dla żołnierzy Armii „Kraków”.
Nie doczekał wydania drukiem swej pracy, zmarł 16 czerwca 1971 roku. „Armia Kraków 1939” wydana została cztery lata po jego śmierci. Spoczął na cmentarzu Przemienienia Pańskiego w Żywcu.

Dzień po jego śmierci, 17 czerwca, zmarł w Montrealu, w Kanadzie jego dowódca, towarzysz broni, generał Antoni Szyling. Utrzymywał z nim cały czas ożywioną korespondencję. Darzyli się wielką przyjaźnią. Generałowa Róża Szyling, odwiedzała Władysława podczas swych pobytów w Polsce. Gen Szyling, w opublikowanych wspomnieniach „Moje Dowodzenie” bardzo ciepło wspomina swego towarzysza broni i przyjaciela, Władysława Steblika.
Władysław od końca lat 60-tych był praktycznie przykuty do łóżka, cały czas jednak pracował i korespondował z towarzyszami broni z różnych szczebli dowodzenia. Wielu z nich, o lepszym stanie zdrowia często go odwiedzało.

Od roku 1964, metropolitą krakowskim był arcybiskup Karol Wojtyła. Często odwiedzał, niedawno erygowaną parafię w Żywcu-Sporyszu. Były to wizyty duszpasterskie, podczas których wraz z proboszczem Zdzisławem Dzidkiem, odwiedzali ciężko chorych parafian. Wizyty u Władysława były to okazją do wspomnień o ojcu późniejszego papieża Jana Pawła II, którym to nie było końca. Wynikało to z faktu, że ojciec papieża również służył w cesarskim 56 austriackim pułku piechoty a później 12pp

W domu brata Franciszka, do końca swych dni, cieszył się wielkim szacunkiem i miłością, którą odwzajemniał. Odnalazł w niej zapewne, to co zabrała mu wojna.

Pogrzeb odbył się w dniu 18 czerwca 1971. W ostatniej drodze oprócz rodziny, towarzyszyli mu między innymi, gen. Jagmin Sadowski, gen. Boruta-Spiechowicz, towarzysze broni, organizacje kombatanckie. Pogrzeb odbył się przy udziale asysty wojskowej.

W roku 1971 SB zamknęło akta Władysława Steblika, wytworzone w ramach „Targowicy”.


W 2018 roku w dniu 27 września RADA MIASTA ŻYWCA uchwałą, upamiętniła ppłka Władysława Steblika, nadając jednemu z rond żywieckich jego imię. W stulecie odzyskania niepodległości rondo zostało oznaczone i tablicami, które przepasano biało czerwoną kokardą.

Ziemia żywiecka ukształtowała jego patriotyzm, rodzice i szkoła żywiecka. Niech dowodem tego będą jego słowa opublikowane w Wojskowym Przeglądzie Historycznym nr3 1960roku:

„… wypada mi nadmienić, że od chwili uświadomienia mi w 1910 roku w szkole powszechnej w Żywcu chwały i epokowego znaczenia Grunwaldu a hańby rozbiorów w których prusactwo usiłowało zagarnąć rdzennie polskie ziemie …”

Te słowa dowodzą jak patriotyczne było „młodzieży chowanie” pod zaborem na ziemi żywieckiej.

Następny rozdział: Publikacje